W połączeniu z „do gazu” tworzy pewien zgrzyt, makabryczną, choć trochę śmieszną całość znaczeniową – tym bardziej że w obozach nie zwracano się do więźniów „proszę państwa” – nie byli oni traktowani w ogóle jak ludzie, lecz jako siła robocza, bezwartościowe, podrzędne istoty; byli tylko numerami i nikogo z
"Proszę państwa do gazu" – streszczenie Opisane wydarzenia mają miejsce podczas II wojny światowej w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Na początku opowiadania akcja toczy się w jednym z baraków, a potem przenosi się na rampę, gdzie przyjeżdżają kolejne pociągi.
Tadek. Głównym bohaterem i narratorem „Proszę państwa do gazu" jest Tadek. Już na początku dzieła z radością myśli o chlebie, który przybył do niego z Warszawy (wysłała go rodzina). Świadczy to o tym, iż nie wyzbył się on marzeń o wolnym świecie, a obóz nie stał się jedynym miejscem jego życia. Dzień, w którym do
Antygona i Ismena są w każdym z nas – rozważania o uniwersalności postaw. dążenia pozostają niezmienne, mimo upływu czasu. Sofokles w swojej tragedii pt. elementy tych dwóch postaw. otwarcie przeciwstawiła się woli Kreona, który zakazał pochówku Polinejkesa – uznanego za zdrajcę. Antygona miała świadomość konsekwencji.
Organizm człowieka jako zintegrowana całość . Genetyka . Ewolucjonizm . Podstawy ekologii . Aufsatzthemen (tematy wypracowań) proszę Państwa do gazu (4)
Kompletne wydanie utworów Pożegnanie z Marią, Proszę państwa do gazu i Ludzie, którzy szli Tadeusza Borowskiego, bez cięć w treści, przygotowaliśmy z myślą o uczniach – nie tylko zastosowaliśmy czcionkę ułatwiającą czytanie oraz wygodne marginesy, dzięki czemu wzrok nie męczy się szybko, ale także uzupełniliśmy tekst o przypisy, wyjaśniające trudne lub archaiczne zwroty.
Kiedy wracam do czasów licealnych, przypominam sobie te kilka tygodni lekcji polskiego przeznaczonych na literaturę wojenną, kiedy to ciągle przebywaliśmy w opowieściach pełnych śmierci, cierpienia i odwróconej moralności - Herling-Grudziński, Baczyński, Różewicz, Białoszewski, Nałkowska, Krall z Edelmanem, no i oczywiście
Wydanie "Proszę państwa do gazu i Ludzi, którzy szli" - kompletne bez skrótów i cięć w treści. W tym wydaniu znajdziesz odpowiedzi na pytania z podręcznika - "pewniak na teście", czyli wskazanie zagadnień, które zwykle pojawiają się w pytaniach z danej lektury we wszelkich testach sprawdzających wiedzę, a także w podręcznikach i na klasówkach.
Opracowanie pomoże nie tylko w przygotowaniu do lekcji i do sprawdzianu, ale także będzie doskonałym materiałem powtórkowym przed egzaminem maturalnym. Seria "Lektura z opracowaniem" wydawnictwa Pumilio powstaje pod opieką merytoryczną redaktorki prowadzącej, dr Agnieszki Wójtowicz-Zając, literaturoznawczyni, która dba o wysoki
Na podstawie fragmentu "Proszę państwa do gazu T. Borowskiego przedstaw proces zlagrowania człowieka. W opowiadaniu Tadeusza Borowskiego „Proszę państwa do gazu” mamy do czynienia ze spotkaniem zwykłej, codzienności z czymś okrutnym, trudnym do opisania. Dlatego też narrator opowiadań (Tadek
r2FPf. Zrealizujemy wszystkie kamienie milowe z Krajowego Planu Odbudowy, czy tylko te, co do których będzie zgoda w koalicji rządzącej? Umowa z Komisją Europejską jasno mówi, że aby można było otrzymywać kolejne transze, należy realizować poszczególne kamienie, które wypracował zespół negocjacyjny. Kamienie te wynikają też z uzgodnień z poszczególnymi resortami, bo to one zgłaszały ich propozycje. Część z tych kamieni będzie wymagała przeprowadzenia przez parlament. Tymczasem Marek Suski z PiS na antenie RMF FM mówi: „głosowałem za KPO, ale nie za żadnymi aneksami”, i sugeruje, że nie wszystkie kamienie musimy zrealizować. I nie jest odosobniony w tej opinii, jeśli chodzi o obóz PiS. Część dyskusji jest oparta na informacjach medialnych, które są w dużej części nieprawdziwe. Uspokajam: będziemy mogli przejść do pracy i realizowania kolejnych kamieni, w ramach których jest 48 reform i 54 inwestycje. A przelewy z Brukseli przyjdą po zrealizowaniu konkretnych wskaźników. To trochę jak z budową domu - aby otrzymać kolejną transzę od banku, w którym zaciągnięto kredyt hipoteczny, trzeba zrealizować pewien etap budowy domu. Moim zadaniem, jako ministra funduszy i polityki regionalnej, jest koordynacja realizacji kamieni milowych KPO przez poszczególne resorty. Czy nie czekają was przy tym dyskusje w rządzie i całym politycznym zapleczu dotyczące tego, na co tak właściwie się zgodziliśmy i czy KE znów nie poszerza swoich kompetencji? To nie jest zwiększanie kompetencji Komisji, kamienie zostały uzgodnione obustronnie. To czemu niektórzy w rządzie dowiedzieli się, jak wygląda ostateczny kształt listy kamieni milowych w momencie jej publikacji? Zabrakło koordynacji działań? Monitoring tych działań był i jest prowadzony na bieżąco. Przez ostatnie dwa lata prowadzony był dialog ze wszystkimi resortami co do zapisów KPO. Dyskusja może być na innej płaszczyźnie: czy zapisy KPO, zaproponowane dwa lata temu, nadal są aktualne. Część z kamieni milowych już została zrealizowana, a część jest w zupełnie innych okolicznościach geopolitycznych. Przypomnijmy, że KPO to program, który miał wzmocnić gospodarkę po pandemii. Oczywiście wyzwania związane z jej odbudową po COVID-19 są nadal aktualne i w tym celu zaplanowane reformy i inwestycje są nadal potrzebne. Wiele z nich będzie nam pomagać w poradzeniu sobie z obecnym kryzysem związanym z wojną w Ukrainie i napływem uchodźców. Czyli czeka nas teraz etap renegocjacji treści KPO i kamieni milowych? To, że zamknęliśmy negocjacje w sprawie KPO, jest wielkim sukcesem, bo - proszę mi wierzyć - są kraje, w których te negocjacje przebiegały bardziej burzliwie niż u nas. Teraz, na etapie realizacji KPO, jesteśmy w stałym kontakcie z Komisją. Kwestia dotycząca spełnienia poszczególnych kamieni milowych w aktualnej sytuacji to nie tylko nasz problem, ale wszystkich państw europejskich. Przykładowo Słowacy czy Czesi już sygnalizują, że potrzeby, które określili pierwotnie w KPO, w tej chwili definiują inaczej. Dziś jest wiele potrzeb związanych z wojną w Ukrainie. Część z nich zbiega się z wcześniej zgłoszonymi, jak np. liczba żłobków. Wtedy wnioskowaliśmy o dodatkowe żłobki w ramach KPO, bo chcieliśmy, aby było ich więcej, a obecnie potrzebujemy ich i dla Polaków, i dla ukraińskich dzieci, które uciekły do nas przed wojną. A myślimy o zmianie niektórych projektów w KPO? Prowadzimy w tej chwili przegląd projektów zgłoszonych przez poszczególne resorty. Dużą część projektów realizujemy z takim samym jak przed wojną uzasadnieniem, choć ich kontekst może być zupełnie inny. Przykładem może być dywersyfikacja energii. Przed wojną, gdy o tym mówiliśmy, chodziło o bardziej prośrodowiskowy kierunek dla polskiej energetyki. Dziś chodzi o konieczność odcięcia się od rosyjskich surowców. Być może będziemy negocjować z KE kolejne środki z puli pożyczkowej KPO. Wiemy już, na co chcielibyśmy je wydać? Z pewnością środki z KPO mogą służyć wsparciu uchodźców z Ukrainy. Niemniej Polska, która jest liderem pomocy udzielanej ukraińskim uchodźcom, powinna otrzymać nowe środki finansowe - nie z KPO, nie z polityki spójności, lecz z zupełnie innego funduszu. Tak było w przypadku Turcji, kiedy imigranci chcieli stamtąd wjechać do Europy. UE znalazła wtedy dodatkowe 6 mld euro dla tego kraju. Tylko skąd miałyby pochodzić te nowe środki? Unia, jako całość, znów musiałaby zaciągnąć zobowiązania na rynkach albo trzeba byłoby pomyśleć o nowych źródłach dochodów unijnych, np. jakimś kolejnym podatku europejskim. Można byłoby sięgnąć po fundusze europejskie, z których korzystają państwa członkowskie. To są fundusze centralne, gdzie nie ma tzw. kopert narodowych. KE ma duże pole manewru, aby część tych środków przeznaczyć na pomoc uchodźcom w Polsce. Chodzi o takie programy jak Connecting Europe Facility, z którego finansowana jest sieć transeuropejska w zakresie transportu, energetyki i łączności? Tak. Jest też program wspierający sektor naukowy „Horyzont Europa” czy Fundusz Solidarnościowy. To fundusz, z którego środki mogą trafiać do państw członkowskich w sytuacjach szczególnych, takich jak katastrofy naturalne. Pula pożyczkowa z KPO mogłaby nam pomóc w dywersyfikacji źródeł energii? Z pewnością te środki mogłyby być tak wykorzystane. Niestety mieliśmy rację, mówiąc, że Rosja nie jest krajem, z którym należy współpracować, a w tej chwili cała UE się zorientowała, że za bardzo uzależniła się od rosyjskich nośników energii. My mamy gazoport Baltic Pipe. Myślimy o tym, aby z KPO sfinansować małe elektrownie czy biogazownie. To efekt tego, że już za pierwszego rządu PiS przewidziano, że aktualny scenariusz geopolityczny może się wydarzyć. Pamiętam, jak kilka lat temu rozmawialiśmy z KE na temat gazu. Przekonywaliśmy, że przy dekarbonizacji gaz musi być paliwem przejściowym i udało się to uzyskać. Dziś ten gaz stanowi znakomity bufor przy przechodzeniu z paliwa stałego na nowocześniejsze technologie, np. wodorowe. W tym samym czasie takie państwa jak Słowacja, Czechy czy Niemcy coraz bardziej uzależniały się od dostaw z Rosji. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
Rząd Jana Olszewskiego musiał mierzyć się z ogromną skalą trudności i ataków, a mimo to dokonał rzeczy nie do przecenienia. Niestety, bagaż problemów nierozwiązanych z powodu „nocnej zmiany” ciążył Polsce przez wiele następnych Jan Olszewski nigdy nie traktował Polski ludowej jako formy państwowości polskiej. Był bardzo sceptyczny wobec narastającego z coraz większą mocą w drugiej połowie lat 80. dążenia lewicowych elit podziemnej „Solidarności” do zawarcia ugody z komunistami. Stał na stanowisku, że należy jak najdłużej wytrwać, ponieważ przeciwnik może tylko słabnąć i w przyszłości uzyska się więcej. Dziejące się wydarzenia traktował w kategoriach spektaklu odgrywanego wedle scenariusza autorstwa władzy i bezpieki. Utwierdzała go w tym śmierć kapłanów: Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha, którzy w 1989 r. kolejno ginęli z rąk „nieznanych sprawców”. Odrzucił propozycję objęcia w ramach okrągłego stołu w imieniu „społeczeństwa” funkcji przewodniczącego podstolika ds. reformy prawa i sądów, dzięki czemu wszedłby do wąskiego zespołu odpowiedzialnego z „naszej” strony za całość pertraktacji. Zgodził się jedynie na udzielanie pomocy w charakterze eksperta przy rozmowach stricte technicznych. Nie chciał brać politycznej odpowiedzialności za to, co nastąpi, a na co nie będzie miał wpływu. Później odmówił kandydowania na posła w wyborach 4 czerwca 1989 r., które nie przekazywały władzy „w ręce autentycznych przedstawicieli narodu”. Żywił przeświadczenie, że „nie przystoi to nikomu, kto rzeczywiście reprezentuje postawę niepodległościową, uznaje wartości związane z polską tradycją”. Stracony czas dla przemianPo raz pierwszy ofertę sformowania rządu otrzymał od Lecha Wałęsy w okolicach zwycięskich dla przewodniczącego „Solidarności” wyborów prezydenckich, których dwie tury miały miejsce w ostatnich miesiącach 1990 r. Nie mógł na nią przystać choćby z powodu zakresu i rodzaju „sugerowanych” rozwiązań personalnych w odniesieniu do poszczególnych ministerstw. Jak zresztą sądził, nie była autentyczna. Mimo wszystko nadal wierzył, że prezydent zainicjuje zapisany w swoim programie „nowy początek” i odetnie Polskę od komunistycznych pozostałości. Z perspektywy lat okres od jesieni 1989 r., kiedy zaczęła się destrukcja systemu w całej Europie Środkowo-Wschodniej i należało zerwać kontrakt okrągłostołowy (skoro został zawarty…), do końca 1991 r. oceniał jako stracony dla rzeczywistych zmian, które sięgałyby fundamentów państwowości i gospodarki. Obserwował, jak realizowany kierunek umożliwia strukturom PRL nie tylko nienaruszone przetrwanie, ale i zwiększanie potencjału. A przecież nie było wtedy poważniejszych podstaw do obaw przed oporem środowisk komunistycznych, pozbawionych gwarancji opieki z ramienia wschodniego protektora. Bezpowrotnie zamykała się historyczna szansa, na którą polski naród czekał długie dziesięciolecia… Między zachodem i wschodem Sytuacja uległa zmianie w chwili, kiedy 23 grudnia 1991 r., za sprawą pomysłu i działań Jarosława Kaczyńskiego, przewodniczącego Porozumienia Centrum, sejm wybrany niedawno w pierwszych wolnych wyborach przegłosował wotum zaufania dla gabinetu Jana Olszewskiego. Według ocen sformułowanych przezeń w przyszłości chwilowa zgoda na takie rozwiązanie wynikała z czystej kalkulacji. „Zwłaszcza finanse publiczne znajdowały się w stanie absolutnie dramatycznym. Wiadomo było, że zderzymy się z tym problemem i jeżeli nawet zdołamy opanować sytuację, to ogromnym kosztem. »Tamci« zakładali, że oczywiście sobie nie poradzimy. Rozumowali na zasadzie: »Dobrze, niech spróbują. I tak wszystko szybko się posypie, a wtedy na nich zwalimy ekonomiczne skutki planu Balcerowicza«. […] Jakoś udało się opanować zupełnie nieprawdopodobny deficyt. Nawet nikt nie wiedział, ile wynosi jego wysokość, szacunki wahały się od 30 do 60 bln zł. Tyle brakowało, Balcerowicz drukował przecież puste pieniądze w ostatnim okresie”. Jan Olszewski wyraził w exposé pragnienie, aby powołanie rządu „oznaczało początek końca komunizmu w naszej ojczyźnie”. Polska musiała zmierzyć się z zagrożeniem głównie od wewnątrz, co wynikało w największej mierze z „wieloletniej obcej dominacji”. Tkwiła między światem „zachodnim, który się pokojowo kształtuje i jednoczy”, gdzie nie miała jeszcze „sojuszników, zakotwiczenia, zabezpieczenia”, oraz „wschodnim, który się rozpada”.Agentura wpływów i „pożyteczni idioci” Zmiana położenia wymagała wyrwania się z pułapki dalszej faktycznej zależności w wielu dziedzinach od wschodniego sąsiada i wejścia w struktury Zachodu. Spotykało się to z oporem i przeciwdziałaniem ze strony różnych ośrodków, jak przypominał Jan Olszewski – „całej agentury wpływów rosyjskich i przede wszystkim ogromnej rzeszy tzw. pożytecznych idiotów”. Niemałą rolę odgrywały względy mentalne. Środowiska polityczne wywodzące się z opozycji wewnątrzsystemowej w PRL (o postkomunistach nie wspominając) samo tylko sygnalizowanie kwestii akcesu do NATO uważały za „szaleństwo”. Premier nie mógł być nawet pewien postawy ministrów. Po latach relacjonował, że niedługo po tym, jak otrzymał misję tworzenia rządu, zgłosił się doń Krzysztof Skubiszewski – szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych u poprzedników i później także w jego gabinecie, „z nadania” Lecha Wałęsy (MSZ zaliczał się do tzw. resortów prezydenckich, podwójnego podporządkowania). Zarysował istniejącą w tamtym momencie możliwość i szansę (!) zawarcia traktatu ze Związkiem Sowieckim, „poprawiającego naszą sytuację w stosunku do ZSRS, a nawet [sic!] stwarzającą nam bardziej równorzędną pozycję”. Jan Olszewski polecił, aby odłożyć to zagadnienie na półkę, dzięki czemu Polska nie została ostatnim państwem, które zawarło umowę międzynarodową z ulegającym właśnie likwidacji komunistycznym imperium. „Drzwi do NATO są otwarte” W marcu 1992 r. przybył do Polski sekretarz generalny Paktu Północnoatlantyckiego Manfred Wörner. Oświadczył, że „drzwi do NATO są otwarte”. Mimo to prezydent w trakcie wizyty w Niemczech niespełna trzy tygodnie później ogłosił ideę NATO-bis i EWG-bis jako związków państw dawnego „bloku wschodniego”. Miało to dodatkowy wymiar, ponieważ nastąpiło w przeddzień przygotowywanej od szeregu miesięcy podróży premiera do Stanów Zjednoczonych. „Oczywiście zrobiło się wielkie zamieszanie. Nie mogłem [tu w sensie: bo nie wiedziałem, jak] nawet wyjaśnić rozmówcom, o co głowa państwa właściwie występuje. Za to bardzo wyraźnie artykułowałem postulaty rządu i nasz kierunek działań. Podkreślałem, że o żadnej formule »bis« w ogóle nie ma mowy. Do dzisiaj nie wiem, kto to wymyślił”. Jan Olszewski przebywał za oceanem od 13 do 14 kwietnia. Spotkał się z amerykańskim prezydentem Georgem Bushem, który z punktu widzenia swojego kraju wskazał na możliwość przyjęcia Polski do NATO. Do rozwiązania pozostawała kwestia pozbycia się wciąż stacjonujących na polskim terytorium jednostek armii rosyjskiej. Poza wszystkim, w posowieckich garnizonach kwitło zjawisko przemytu różnego rodzaju kradzionych dóbr, aferowej sprzedaży paliw i spirytusu. Tymczasem ni stąd, ni zowąd pojawił się pomysł przekształcenia baz w spółki joint-venture. Spółki w miejsce baz?! W załączniku do wynegocjowanego przez MSZ wiosną 1992 r. traktatu między Rzecząpospolitą a Rosją znalazł się zapis o treści: „W oparciu o część obiektów wybudowanych ze środków wojsk [b. ZSRS] i przekazanych stronie polskiej umawiające się strony stworzą sprzyjające warunki dla zorganizowania wspólnych przedsiębiorstw o przeznaczeniu cywilnym”. Mimo formalnego sprzeciwu rządu były uzasadnione obawy, że Lech Wałęsa w trakcie majowej wizyty w Moskwie wyrazi na to zgodę. Tylko szybka i zdecydowana reakcja premiera, polegająca na wysłaniu już na miejsce, do tamtejszej ambasady szyfrogramu ze stanowiskiem Rady Ministrów, pozbawiła prezydenta pola manewru. Sytuacja przesądziła o dalszych losach rządu… Powstanie przedsięwzięć handlowych o specjalnym statusie oznaczałoby katastrofę – „stworzenie tego rodzaju pozostałości po radzieckich wojskach i utrwalenie wpływów Rosji na terenie dawnych baz, że wykluczyłoby [to] możliwość aspirowania kiedykolwiek do Paktu Północnoatlantyckiego”. Zdaniem Jana Olszewskiego „terytoria […] przekazane pod działalność polsko-rosyjskich spółek […] stałyby się absolutnie niedostępne dla jakiejkolwiek ingerencji, kontroli z naszej strony. Wyłączone spod jurysdykcji Polski, pełniłyby funkcję ekspozytur wywiadu Rosji i miejsc wykorzystywanych do przerzutu broni czy narkotyków”. Dawne powiązania Tłem dla zmiany politycznej było wykonanie przez szefa resortu spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza uchwały lustracyjnej, której projekt złożył 28 maja Janusz Korwin-Mikke. Wbrew narracji politycznych przeciwników działalność MSW nie sprowadzała się do sporządzania „list agentów” (sic!). Wiosną Wydział Studiów Gabinetu Ministra przygotował dla premiera raport wskazujący na zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa płynące z powiązań sięgających poprzedniego systemu. Dotyczyły polityki, administracji, kancelarii prezydenta, władz sądowniczych, państwowych środków masowego przekazu, banków, służby dyplomatycznej, instytucji gospodarczych… Wykonana praca analitycznobadawcza pozwalała stwierdzić, że przez dawnych pracowników komunistycznej bezpieki cywilnej i wojskowej oraz ich agentów opanowana została choćby tak newralgiczna dziedzina, jak handel bronią i sprzętem specjalnym. Ponadto – „wielkie afery finansowe, jak Art-B i FOZZ, były dokonywane pod osłoną i z udziałem oficerów i agentury byłego Zarządu II Sztabu Generalnego WP i Departamentu I MSW. G[rzegorz] Żemek – główny podejrzany w śledztwie w sprawie FOZZ – był tajnym współpracownikiem Zarządu II Sztabu Generalnego WP, podobnie jak kilku innych jego [dyrektora generalnego Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego] współpracowników” etc. Istotne okazywało się też opisanie ścisłego podporządkowania służb specjalnych PRL mocarstwu sowieckiemu. Raport przedostanie się na łamy „Tygodnika Solidarność”. Bezpieczeństwo energetyczne Na przełomie 1991 i 1992 r. Rosjanie niespodziewanie zmniejszyli o połowę ilość przesyłanego do Polski gazu. Nikt do końca nie wiedział, czy stanowi to element nacisku, czy rezultat bałaganu po likwidacji ZSRS, ale rozmowy nie przynosiły rezultatów. Jan Olszewski powołał doraźny sztab antykryzysowy. Spotkania odbywały się z udziałem wybranych ministrów, szefa Urzędu Ochrony Państwa Piotra Naimskiego, doradców z PGNiG. Nie istniał żaden sposób uzupełnienia niedoborów. W przypadku zakładów pracujących w ruchu ciągłym odcięcie od surowca powoduje ich zniszczenie, dlatego powstała specjalna lista, według której miały być eliminowane – od tych uznanych za „najmniej ważne” do „najważniejszych” dla bezpieczeństwa państwa i gospodarki. Ta zupełnie dramatyczna sytuacja uświadamiała, że należy szukać rozwiązań zapobiegających w przyszłości tego typu zdarzeniom. Według relacji Piotra Naimskiego „wiosną 1992 roku powstał projekt gazociągu łączącego Polskę przez Danię z brytyjskim złożem »Britannia« na Morzu Północnym. Anglicy chcieli uczestniczyć w tym przedsięwzięciu, rozmowy były bardzo zaawansowane. Przygotowaliśmy studium wykonalności, biznesplan… Zainteresowanie wyrażali partnerzy z Czech i Węgier, także przedstawiciele dużych firm energetycznych”. Później jednak nowe władze przystąpiły do realizacji rosyjskiego projektu budowy gazociągu Jamał – Europa, który uzależnił Polskę od gazu ze Wschodu aż do… 2022 r. i stał się jednym z fundamentów trwałej współpracy gospodarczej i politycznej Rosji i Niemiec ponad naszymi głowami. Nie do przecenienia W nocy z 4 na 5 czerwca doraźnie zawiązana „koalicja strachu” doprowadziła do odwołania rządu przy pomocy przewrotu parlamentarnego. Po latach Jan Olszewski oceniał okoliczności sprawowania przez siebie władzy jako beznadziejne. Mówiąc o możliwościach całkowitego uwolnienia Polski od postkomunistycznego układu, podkreślał: „W 1991 r. i 1992 r. nie Było już żadnej szansy. Jeżeli w ogóle była, to rzeczywiście w 1989, może jeszcze w roku 1990 r.”. Rząd musiał mierzyć się z ogromną skalą trudności i ataków, w tym medialnych. Jeżeli chodzi o bieżące funkcjonowanie państwa, zdołał mimo to przygotować budżet, wdrożyć nowy program gospodarczy czy zatrzymać złodziejską prywatyzację majątku narodowego. Dokonał rzeczy nie do przecenienia również – a nawet zwłaszcza – z perspektywy minionego trzydziestolecia. Tak wyraźne opowiedzenie się za członkostwem w NATO nadało ton dalszemu kierunkowi działań na płaszczyźnie polityki międzynarodowej. Sprawa dymisji szefa Wojskowych Służb Informacyjnych ukazała niebezpieczeństwa związane z istnieniem WSI, a realizacja faktycznie awykonalnej uchwały lustracyjnej przeszkodziła w pogrzebaniu kwestii agentury bezpieki cywilnej. Wszystko to znacznie osłabiło wpływy „partii rosyjskiej”. Niestety, bagaż problemów nierozwiązanych z powodu „nocnej zmiany” ciążył Polsce przez wiele następnych lat. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Szybkość i łatwość prowadzenia korespondencji drogą elektroniczną skłania do tego, aby nie zaprzątać sobie głowy formą wysyłanej wiadomości. A to błąd. Ten, kto oprze się owej pokusie, stanie się prawdziwym profesjonalistą w dziedzinie nowoczesnej komunikacji. W równym stopniu, w jakim w ostatnich latach wzrosła popularność komunikowania się za pomocą e-maili, spadła kultura w tej dziedzinie. To stwierdzenie nieco prowokacyjne, jeśli jednak przejrzymy pod tym kątem swoją skrzynkę odbiorczą, szybko dostrzeżemy, jak niewielu nadawców zwraca uwagę na czytelność, poprawne sformułowania i styl wirtualnych listów. Zwykle roi się w nich od literówek, różnego rodzaju błędów językowych i dziwacznych, trudnych do rozszyfrowania skrótów, nie mówiąc już o tak istotnych szczegółach, jak odpowiednia forma zwracania się do adresata czy przejrzysty układ graficzny. Niekiedy zdania, sformułowane nazbyt lakonicznie i nonszalancko, brzmią dość obcesowo i zwyczajnie niegrzecznie, choć nadawca nie miał wcale takich intencji. Kierował się bowiem tylko jedną zasadą: im szybciej, tym lepiej – kosztem, niestety, kultury i więcej pracodawców dbających o własny wizerunek zaczyna dziś zwracać większą uwagę na styl korespondencji wysyłanej drogą elektroniczną. Szefowie przyglądają się wychodzącej poczcie – czy e-maile sformułowane są w sposób jasny i precyzyjny, czy zachowano zasady firmowej etykiety i dobrego wychowania, a forma przekazywanej wiadomości jest przyjazna dla odbiorcy. Sprawdź więc, czy zawsze pamiętasz o pięciu podstawowych zasadach obowiązujących w tej Nowoczesność nie zwalnia z grzecznościDawniej pisaliśmy listy, dziś wysyłamy e-maile. Obie te formy przekazu różni jedynie droga, jaką docierają do adresata, niezmienne pozostają natomiast ogólne reguły obowiązujące w korespondencji. Każda wiadomość powinna się więc rozpoczynać od powitania i kończyć zwrotem grzecznościowym odpowiednim do sytuacji i osoby adresata. Popularna forma „Witam” w służbowych e-mailach dopuszczalna jest jedynie w kontaktach między partnerami o podobnej pozycji i stanowisku służbowym oraz wobec tych, z którymi łączy nas spora zażyłość. W pismach kierowanych do szacownych osób, starszych wiekiem, przewyższających nas dorobkiem i doświadczeniem taka formuła zostanie odebrana jako zbyt duża poufałość i dowód złego wychowania. W takich przypadkach używamy zwrotów bardziej oficjalnych: „Szanowny Panie Profesorze”, „Szanowna Pani Prezes”. Równie niestosowne byłoby w takiej sytuacji zakończenie listu słowami: „Pozdrawiam serdecznie”, zamiast tego znacznie lepiej będzie napisać: „Z poważaniem” lub „Łączę wyrazy szacunku”.Pamiętajmy o poprawieniu literówek i innych błędów w Najważniejsze informacje już w tytule Tytuł, jakim opatrujemy wiadomość, powinien dokładnie odzwierciedlać jej treść, przekazując w zwięzły lecz konkretny sposób to, co najbardziej istotne. Wszystko po to, aby odbiorca na pierwszy rzut oka wyłowił ją z zalewu innych i mógł od razu zorientować się, czego dotyczy. Nie piszemy więc na przykład niejasno: „W nawiązaniu do rozmowy z dnia. ...”, lecz: „Potwierdzenie terminu spotkania”, najlepiej podając od razu datę. Jeśli rozmówca zostawi sobie ten e-mail do ponownego przeczytania, już w tytule będzie miał informację najważniejszą – kiedy odbyć się ma planowane dla wygody używamy funkcji „Odpowiedz nadawcy”, w takim przypadku powinniśmy wpisać własny tytuł. Zamiast „Re: Zapytanie o dostępność artykułów nr...” będzie więc on brzmiał: „Nasza oferta – artykuły nr...”. Jeśli korespondencja nie kończy się na dwóch e-mailach, lecz wyjaśniamy sobie kolejne szczegóły, nie zmieniając każdorazowo tytułów, konieczność powrotu do jakiejś kwestii będzie oznaczała, że trzeba otworzyć wiele e-maili, aby znaleźć potrzebne informacje. To zaś bardzo utrudniłoby życie obu także: Kim jest koordynator czynności kancelaryjnych>>3. Przejrzysty układW szkole uczono nas, że każde wypracowanie musi być podzielone na wstęp, rozwinięcie i zakończenie. To samo dotyczy korespondencji. Mimo to często dostajemy emaile, w których panuje kompletny chaos, niekiedy tak wielki, że nie sposób zorientować się, o co właściwie chodziło naszemu nadawcy. Różne wątki są tam pomieszane, do tych samych informacji piszący wracał kilkakrotnie, za każdym razem dodając coś lub uściślając, i jak się wydaje – nigdy nie słyszał o czymś takim jak akapity. Wiele osób stosuje bowiem dziwną zasadę: jeden e-mail – jeden akapit, co sprawia, że całość staje się nieprzejrzysta. My zadbajmy więc o taki układ, aby nasza wiadomość była jasna i czytelna już na pierwszy rzut się zasady: nowy temat – nowy napisany e-mail wygląda tak:Oferta – drukarka HP F2280Szanowny Panie,dziękujemy za szybkie złożenie zamówienia i z przyjemnością wyjaśniamy interesujące Pana dostawy. W ciągu kilku dni sprawdzimy, czy istnieje możliwość szybszego dostarczenia Państwu zamówionego towaru. W najbliższy poniedziałek powiadomimy telefonicznie o dokładnym sprzętu. W załączeniu przesyłam projekt umowy. Jeśli miałby Pan jakieś pytania, proszę o ponowny kontakt – mailowy lub do dyspozycji w razie jakichkolwiek wątpliwości i konieczności udzielenia dodatkowych poważaniemAnna ZalewskaDział Obsługi KlientaTel. 022 758 266 352Widać tu wyraźny podział na część wprowadzającą, właściwy temat i zakończenie, będące zachętą do utrzymania kontaktu z naszą firmą. Poszczególne wątki umieszczone są w osobnych akapitach, oddzielonych dodatkowo wolną linią, a każdy z nich zaczyna się od sformułowania tematu. Wszystko to sprzyja przejrzystości i komfortowi odbiorcy. W podpisie zawarte są wszelkie niezbędne dane: nazwa działu, nazwisko konkretnej osoby oraz numer telefonu, pod którym w każdej chwili można uzyskać potrzebne informacje. 4. Dobry e-mail to e-mail zrozumiałyGdy nie jesteśmy pewni, czy nasza wiadomość brzmi jasno i klarownie, dajmy ją do przeczytania koleżance niezaangażowanej w sprawę. Jeśli w lot pojmie, o co chodzi, będzie to najlepszym dowodem naszych umiejętności. Musimy bowiem pamiętać, że e-mail może zostać skierowany do innych pracowników lub działów i łatwiej osiągniemy planowany cel, jeżeli kolejne osoby nie będą musiały pracowicie wyjaśniać kolegom wszystkiego od tych samych powodów lepiej też zrezygnować z nazbyt swobodnego tonu, nawet gdy dobrze znamy adresata i zwykliśmy zwracać się do siebie w takiej właśnie formie. Lepiej jednak zostawić ją na okazje prywatne, nigdy nie wiadomo bowiem, czy osoby trzecie lub zwierzchnicy znajomego nie uznają tego stylu za niestosowny w służbowej korespondencji. To zaś może zaszkodzić opinii o naszym także: Nowa instrukcja kancelaryjna - urząd „papierowy” czy „elektroniczny”>> 5. Żadnych niepotrzebnych skrótówSkracanie niektórych słów zakłóca tok czytania, nasz mózg musi wtedy dokonać dodatkowego wysiłku, by zrozumieć daną treść. Niektóre skróty, powszechne w danym środowisku czy grupie wiekowej lub będące w stałym obiegu w danej firmie, mogą być też niezrozumiałe dla osób z zewnątrz. Niekiedy brzmią również zbyt nonszalancko, a zawierające je pismo będzie robiło wrażenie przygotowanego to skłania do oszczędnego używania wszelkiego rodzaju skrótów niebędących w języku polskim w stałym piszemy więc:Jak uzgodniliśmy telef., w przyszłym tygodniu prześlę akt. info w tej sprawie. BTW – nasz dział BR prosi o wypełnienie ankiety na temat zadowolenia z naszych Trzaskasekretarka zarząduLecz następująco:Jak uzgodniliśmy telefonicznie, w przyszłym tygodniu dostarczę aktualne okazji – nasz dział Badań i Rozwoju pozwolił sobie przesłać Państwu ankietę na temat zadowolenia z naszych produktów z serdeczną prośbą o jej razie pytań proszę do mnie pozdrowieniamiMałgorzata Trzaskasekretarka zarząduBarbara Hubal